Aktualności

2015-08-28

Nowy rok szkolny 2015/2016

 

 

 

 

 

  

 

Dzieci logopedki (autor: Dorota Szczekot)

               

    W kolorowym przedszkolu,  w pewnym mieście, którego nazwy nie pamiętam pojawiła się pani logopeda. Dzieci chodziły do gabinetu logopedycznego na ćwiczenia,  a później coraz lepiej, wyraźniej  mówiły. Pani Tereska, która dbała o pełne brzuszki dzieci i zajmowała się przywożeniem obiadków zaczęła głośno się dziwić:

- Jak ten Antoś ładnie się wypowiada!

- Małgosiu cieszę się,  że  wreszcie mogę zrozumieć co mówisz!

- Julcia, nie wybrzydzaj! Ryba jest zdrowa, proszę jeść – i zaraz dodała - ojej ty naprawdę powiedziałaś rrryba!

    Dzieci lubiły przychodzić do gabinetu pani logopedy. Kiedy pani logopeda wchodziła do sali zastanawiała się głośno:

- gdzie są moje dzieci?

    Wychowawczyni - pani Agnieszka, która kochała dzieci i chciała wszystko o nich wiedzieć zapytała kiedyś:

- A właściwie dlaczego lubicie chodzić do pani logopedy?

- Ja lubię robić bańki mydlane - powiedział Antoś.

- Ja lubię jak piłeczka styropianowa podskakuje i jeszcze taka druga piłeczka przeskakuje na zwierzątka - dodał Michałek.

- A ja lubię jak pani logopeda opowiada bajkę i wtedy mój język robi różne sztuczki - krzyknął Bartek, bo nie mógł doczekać się, kiedy pani Agnieszka go wybierze, żeby mógł powiedzieć.

- A ja lubię bo uczę się trudnych głosek – szszszszszsz - zademonstrowała Kaja.

    Pani logopeda zazwyczaj się uśmiechała,  miała krótko obcięte paznokcie i zawsze dbała, aby jej ręce były czyste. Basia, która była bardzo elegancka, bez korali nigdy nie przychodziła do przedszkola i korzystała z okazji, gdy jej mama malowała paznokcie aby też sobie pomalować, zapytała kiedyś nie ukrywając rozczarowania:

- Dlaczego pani nie ma długich i pomalowanych paznokci?

- Bo długie paznokcie przeszkadzałyby mi w pracy. Czasami muszę pokazać dzieciom jak ułożyć buzię i język, muszę dotknąć ich twarzy, a nie chcę żeby ktoś został podrapany.

- A dlaczego pani się  uśmiecha ? - zapytał Michałek, który przyszedł z Basią na ćwiczenia, bo tak jak ona nie umiał poradzić sobie z językiem uparcie wychodzącym między zębami.

- Bo lubię swoją pracę – odpowiedziała pani logopeda - poza tym  dzieci często opowiadają mi różne zabawne historie, jak sobie o nich przypominam, to buzia sama mi się uśmiecha.

- Jakie historie? Ja nie znam żadnej - zasmucił się Michałek.

- Jak to? – przypomniała sobie pani logopeda - a historia o piesku Bobiku, który wpadł łapkami w farbę, kiedy twój tato malował mieszkanie i jak mama biegała za nim żeby go złapać, a on wciąż robił nowe ślady?

Michałek zaczął się śmiać, dołączyła do niego Basia i pani logopeda.

- Lubię do pani przychodzić – przyznał Michałek.

- Tak, tylko ta nazwa: l o g o p e d a – przeliterowała Basia – jest beznadziejna.

- Dlaczego?  - zmartwiła się pani logopeda.

- Bo brzmi jak : torpeda, bieda, nauka nic nie da.

- Ojej, rzeczywiście – pani logopeda zrobiła wielkie oczy.

- Lepiej by było gdyby pani nazywała się logopedka. To brzmi jak brunetka, kredka,  kobietka, ładna serwetka – rozkręciła się Basia.

-  No tak – przyznała pani logopeda.

- A my, a my, a my … - koniecznie chciał coś dodać Michałek - my jesteśmy dzieci logopedki.

 

  • Uwaga dla rodziców:  głoskę d w słowie logopedka wymawia się bezdźwięcznie, podobnie jak w słowie kredka, bezdźwięcznie też wymawia się głoski dźwięczne na końcu wyrazów. Natomiast jeśli wymowa bezdźwięczna pojawia się w mowie dziecka zbyt często należy zgłosić się do logopedy. Dziecko przekraczające mury szkoły z mową bezdźwięczną może być skazane na poważne trudności szkolne (nieprawidłowo mówi, czyta, pisze  np.: t zamiast d, p zamiast b, f zamiast w itp.)